Mając kilkanaście lat, człowiek czuje, że będzie żył wiecznie. Uczucie to, rzecz jasna, jest prawie wyłącznie podskórne, nie w pełni świadome; to nie tak, że nagle zapominamy, ile mamy wiosen, nie powoduje też, że znika w nas całkowicie świadomość umierania; raczej sprawia, że w zupełnie niewiadomym dla nas momencie rodzi się w nas poczucie, że jeśli nawet kopniak w kalendarz jest czymś absolutnie nieuniknionym, to jednak wciąż niezmiernie odległym, obcym, wydumanym.
W wieku lat dwudziestu-kilku wchodzimy w prawdopodobnie najwspanialszy i najgorszy okres w swoim życiu: możemy wszystko — lecz wszystko wydaje się poza naszym zasięgiem; jesteśmy najpiękniejsi — choć wcale tego nie widzimy, wreszcie — jesteśmy młodzi, ale konia z rzędem każdemu, kto będąc w tym wieku, potrafi wytłumaczyć, co to znaczy czuć się młodo.
Po trzydziestce dopadają Cię wyłącznie refleksje.
*
„Ty coś masz z tym wiekiem” — usłyszałem ostatnio. Nie to, żebym nigdy wcześniej nie słyszał podobnie sformułowanej uwagi; nie to, że poczułem się tymi słowami jakoś urażony, czy zaskoczony. Nawet nie to, jakim tonem zostały wypowiedziane — a ton ów był przedziwnym konglomeratem emocji: zdziwienia, żartu, sarkazmu, z drugiej strony zaś — ciepła, zmartwienia i troski. Gdybym chciał zejść jeszcze głębiej, wierzę, że odnalazłbym w nim nawet echo subtelnego, umiejętnie skrywanego rozczarowania, ale nie; nie to mam na myśli. Otóż — pomyślałem sobie dziś — że najważniejszy w tych słowach był kontekst; padły bowiem w rozmowie toczącej się pomiędzy młodością a refleksją; chaosem i spokojem, dziewczyną i kobietą, un homme et une femme, między słowami, wśród słów, dosłownie. Chciałbym napisać, że pomiędzy tym wszystkim były też długie sekundy krępującej ciszy, w trakcie której żadne z nas nie potrafiło wydusić z siebie słowa; albo też długich przerw, w trakcie których dawaliśmy sobie czas na refleksję — ale nie mogę. Nie było bowiem żadnych przerw; żadnego wytchnienia, żadnego milczenia, żadnej przeciągającej się ciszy — z wyjątkiem może tych paru chwil, gdy pytania wprawiały mnie w zakłopotanie, w zadumę i w zachwyt.
*
Wczoraj zaś cały wieczór myślałem, jak to jest być naj. Czy jestem? Czy umiem? Czy potrafię?
Nie wiem. Pewne jest natomiast jedno: naj to coś bardzo związanego z młodością.